Dziennik treningowy / Blog o tematyce treningu wytrzymałościowego oraz siłowego.

wtorek, 16 października 2018

Gorzka dyszka oraz jeszcze bardziej gorzki półmaraton, w ramach Grand Prix Lublina

Rozpoczęcie sezonu tego zestawienia jeśli chodzi o miejsca, raczej udana. Natomiast gdyby analizować oddzielnie to obydwa biegi nie poszły, a raczej zaliczyłem klęskę bo myślałem że jestem lepszy niż jestem.

Pierwszy bieg, czyli dyszka, do czwartego kilometra za szybko, zabrałem się z pierwszym peletonem jaki się utworzył. Z początku nie czuję się zmęczenia bo stopniowo narasta i tempo wydało się możliwe do utrzymania, ale jak się później okazało była to błędna decyzja.

Pierwszy kilometr 03:25 drugi kilometr 03:31, natomiast średnie tempo z trzech kilometrów 03:32. 


Ostatecznie skończyłem z wynikiem 37:14 czyli tempo średnie 03:44, wniosek z tego taki że gdybym nie przegiął na początku  to średnie tempo 3:40 było do utrzymania.
Co by to dało ? Na pewno nową życiówkę na poziomie 36:30, lepsze miejsce w OPEN a tak jest klapa.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

A półmaraton ? no cóż pobiegane jeszcze mniej taktycznie niż dyszkę, ale tutaj pojawił się jeszcze jeden problem. Problem z wypróżnieniem przed zawodami i ostatecznie bieganie ze złogami jelitowymi, które nabiałem aż dwa dni. Wypchane kich kończą się dość silna kolką, która męczyła mnie przez połowę dystansu.

Założenie miałem proste, zrobić nową życiówkę i jak los da stanąć na podium. Nic z tego nie wyszło bo tak jak poprzedni bieg za szybko na początku. O ile za szybko, no miejscami schodziłem do tempa 3:00 co jest dla mnie wyzwaniem biegu jedno kilometrowego, a ja robię takie wyskoki na półmaratonie. Głupota ?

Ale do rzeczy, opiszę gdzie były błędy.
Piąty kilometr minąłem po 18:49, średnie tempo aby osiągnąć taki czas to 03:43. A spójrzcie jeszcze raz powyżej, miałem takie średnie tempo na 10 km, więc co ja do cholery robię ? istny brak szacunku do dystansu. Jeszcze trzeba zaznaczyć że pierwsze 5 km było lekko pod górę.


Oczywiście zapłaciłem za to później, i ostatecznie skończyłem z czasem 1:26:00. Czas fatalny.
Połowę dystansu biegłem z bardzo bolesną kolką, gdyby nie to może dało by się jeszcze powalczyć. Co do kolki to myślę że wina leżała po stronie wypchanych jelit żarciem, zbyt szybkim początkiem, no i lekka infekcja (przeziębienie ).   


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dwa stary, dwa nieudane i co teraz ? Pobiegnę lepiej na najbliższych zawodach, trzeba tylko odrobić lekcje.
A następne zawody na których można powalczyć o pudło to 5 mil z cyklu mila na start.

Zdjęcia udostępnione publicznie wykonane przez reporterów z kuriera, Elbrus Studio oraz P. Grzegorza S.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz