Dziennik treningowy / Blog o tematyce treningu wytrzymałościowego oraz siłowego.

wtorek, 10 września 2019

Umęczony Maraton Uznamski 2019


Jak zniszczyć cztery miesiące przygotowań w dwa dni. Mam przepis, bo mi się udało.
Zapraszam do czytania




Maraton Uznamski 2019, czyli maraton ze Świnoujścia do Wolgastu w Niemczech okazał się dla mnie niesamowitą porażką, oczywiście wynikową bo sam bieg mogę polecić.


Przygotowania były przeprowadzone wzorcowo, miało być atakowanie życiówki oraz podium w kategorii Open. Ostatecznie miejsce 24 czyli daleko poza podium, oraz czas 3 godziny i 20 minut, to aż wstyd pisać. 

Więc dlaczego piszę ? po to by wyciągnąć wnioski na przyszłość, i przed następnym startem przeczytać i odświeżyć popełnione błędy.

Tempo biegu miałem niższe niż na długich treningach.Średnie tempo jakie utrzymałem na maratonie to 4:41, a na treningach utrzymywałem tempa bez większych problemów takie jak 4:30, czy nawet 4:20 trzy tygodnie przed starterem.
  
Więc co zawiodło ?

1. Brak snu
Przejazd Lublin – Szczecin (tam nocowałem) oraz Szczecin –  Świnoujście, skutecznie pozbawił mnie snu. A brak snu to brak regeneracji.
Wybrałem jazdę nocą, ale to nie był dobry wybór, jak już jazda to w dzień, a noc jest do tego aby spać.
Zaliczyłem około 8 godzin snu na dwie dobry.

2. Złe odżywianie
Zasypianie za kierownicą powodowało że sięgałem po przekąski. Przekąski nawet takie węglowodanowe ponad normę spowodowały napuchnięcie brzucha oraz zatwardzenie.
Ładowanie węgli nie jest równoznaczne z objadaniem się.
Wyeliminowanie jazdy nocą, na jazdę za dnia na wypoczętej głowie załatwiło by ten problem.

3. Odwodnienie
Nawadnianie to nie jest kwestia jednego dnia, ale utracić wodę już można w jeden dzień.
Aby nie zasnąć za kierownicą piłem energetyki, colę, i inne syfy, które skutecznie pozbawiły mnie wody.
Ostatecznie na starcie byłem odwodniony. A strata wody to też problem z glikogenem który wiąże się z wodą, to tłumaczy braki energetyczne.

4. Dojazd na miejsce startu
Nie dość że długo jechałem to jeszcze na drugi dzień musiałem wyjechać wcześnie rano w podróż dwugodzinną aby zdążyć odebrać pakiet startowy, i stawić się na starcie.
Znowu brak snu i pozycja siedząca.

5. Rodzinne wycieczki
Gdy jedziemy daleko i nocujemy u znajomych lub rodziny, to wiadomo że wieczór jest przeznaczony na rozmowy i po prostu wspólne spędzanie czasu. I tak powinno być.
Ale niestety ta poprawność polityczna powoduje że znowu zamiast wypoczywać przed startem, objadasz się oraz masz kolejny deficyt snu. 

6. Jazda samochodem
Nie wiem jak wy, ale ja bardzo źle znoszę długą jazdę samochodem. Pozycja siedząca, nogi w dole. Zawsze po długich jazdach służbowych miałem ociężałe nogi. Dobrze mieć jeden cały dzień oraz noc na dojście do siebie. Oczywiście jest to mocno osobnicza przypadłość, bo może niektórym to nie przeszkadza. 


A sam bieg, no cóż. Już w momencie rozgrzewki szukałem toi toia, brzuch miałem gruby tak jakbym miał rodzić (pacz pkt. 2). Nogi ciężkie na rozgrzewane i dziwnie wysokie tętno, już wtedy wiedziałem że plan startowy wisi na włosku.

Plan był taki, aby pobiec przynajmniej lepiej niż życiówka i stanąć na podium, czyli minimum 2 godziny i 57 minut. Co było oczywiście do zrobienia.

Na samym starcie zostali przedstawieni zawodnicy którzy mieli ukończone ponad 200 maratonów a niektórzy nawet ponad 300 maratonów. Dla mnie to jakiś kosmos, bo wolę biegać dla wyniku a nie na ilość razy, ale kto co lubi.

No i start, bieg rozpocząłem spokojnie ale już na 10km zaczynałem odczuwać trudy biegu. 

Zaraz ZARAZ na DZIESIĄTYM KILOMETRZE !!!!

No właśnie, niestety tak. Mówi się że maraton  to rozgrzewka przez 32 km a ostatnie 10 km to jest wyzwanie. Dla mnie maraton zaczął się na 10 km i gehenna prze kolejne 32 km. Wymienione punkty powyżej od jeden do sześciu zabrały mi wszystko, co przygotowałem na te zawody.
Same zawody okazały się równie trudne, trasa była dość pofałdowana, oraz dwa razy zgubiłem trasę. Po stronie niemieckiej nie było praktycznie żadnych oznaczeń, jakie można spotkać chociażby na lubelskich biegach. Co skutkowało dodatkowym odcinkiem do pokonania.

Ze startu jestem bardzo niezadowolony, i raczej od teraz maratony będę biegać w miejscowościach do 150 km od miejsca zamieszkania.  Po prostu szkoda czasu, przygotowań i wyrzeczeń. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz